Na samo zakończenie ubiegłego roku dowiedzieliśmy się, że prezydent Biden wydał pozwolenie na przedłużenie misji Międzynarodowej Stacji Kosmicznej do 2030 roku, aby największe agencje kosmiczne świata mogły przez kilka kolejnych lat wspólnie kontynuować przełomowe badania w najbardziej zaawansowanym kosmicznym laboratorium. A co będzie później? Jaki los czeka ISS po 2030 roku?

Jeśli jednak śledzicie temat ISS na bieżąco, to wiecie, że od jakiegoś czasu jest z nią coraz więcej problemów. Były wycieki, pożar, próby łatania dziur w poszyciu, ostatnimi czasy, co kilka miesięcy dowiadujemy się o kolejnych awariach. Czy warto więc inwestować corocznie kilka miliardów dolarów na dalsze utrzymywanie stacji?

Jak stwierdził obecny administrator NASA Bill Nelson:

Międzynarodowa Stacja Kosmiczna jest niczym “latarnia morska” pokojowej, międzynarodowej współpracy naukowej i od ponad dwudziestu lat zawdzięczamy jej ogromne osiągnięcia naukowe, edukacyjne i technologiczne z korzyścią dla całej ludzkości.


Według NASA posiadanie stacji kosmicznej na niskiej orbicie okołoziemskiej jest niezbędnym elementem każdego programu załogowych lotów kosmicznych.

Nieważne, czy chcemy lecieć na Księżyc, na Marsa czy nawet dalej, na któryś z Księżyców gazowych olbrzymów. Eksperymenty przeprowadzane na pokładzie stacji orbitalnej umożliwiają prowadzenie badań wpływu promieniowania, mikrograwitacji na ludzki organizm podczas długiego pobytu w kosmosie. NASA już teraz ma zaplanowane do 2036 roku różnego rodzaju eksperymenty, które są możliwe do wykonania tylko przy użyciu stacji kosmicznej. Oprócz tego również ESA ma w planach miesięczne, półroczne i roczne misje podczas, których skupiać się będą na badaniach zmian zachodzących w organizmach astronautów odbywających długie misje. ISS służy również prowadzenia testów technologii, które używane będą w przyszłości w załogowych misjach kosmicznych. Mowa przede wszystkim o takich technologiach jak: systemy oczyszczające powietrze i wodę, produkcja żywności, uprawa roślin w warunkach mikrograwitacji, produkcja energii elektrycznej z odnawialnych źródeł, aż po skafandry kosmiczne, które testuje się podczas spacerów na zewnątrz stacji.

Ciągłe zaangażowanie USA w realizację projektu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej ma zwiększyć innowacyjność i konkurencyjność, a także rozwinąć badania i technologię niezbędną do powrotu na Księżyc w ramach programu Artemis oraz utoruje drogę do pierwszej załogowej misji na Marsa. Jak wiadomo, coraz więcej krajów jest zainteresowanych podbojem kosmosu, w szczególności Chiny, które rozwijają się teraz w zastraszająco szybkim tempie. Rząd USA i władze NASA wiedzą więc, że jeśli nie chcą przegrać nowego kosmicznego wyścigu, muszą mieć własną stację na orbicie. Bill Nelson podkreśla::

Ważniejsze niż kiedykolwiek jest to, aby Stany Zjednoczone nadal przewodziły światu w rosnących sojuszach międzynarodowych oraz modelowaniu zasad i norm dla pokojowego i odpowiedzialnego korzystania z kosmosu.

Jak widać USA nie ma zamiaru zrezygnować ze stanowiska lidera. A jeśli chcą oprócz tego wznowić załogowe misje na Księżyc, ISS pozostaje niezbędnym, wręcz kluczowym elementem. Pomimo tego, że wymaga coraz częstszych napraw, a jej roczne utrzymanie kosztuje średnio trzy miliardów dolarów rocznie.

Przedłużenie misji ISS do 2030 roku daje Amerykanom kilka dodatkowych lat na zbudowanie nowej stacji Gateway, która została zaproponowana jako część programu Artemis. A być może jeśli nie NASA, to któraś z firm prywatnych zbuduje swoją własną stację.


Jednak co stanie się z ISS, gdy jej wydłużony termin przydatności ostatecznie dobiegnie końca?

Drugiego lutego dowiedzieliśmy się z komunikatu prasowego NASA, że stacja zostanie zniszczona w styczniu 2031 roku. Najpierw przez około 2 lata ISS wykorzysta swoje silniki do stopniowego obniżania wysokości. Kiedy znajdzie się już nad górnymi warstwami atmosfery, wróci na Ziemię. A dokładnie najpierw częściowo spłonie w atmosferze, a jej pozostałości zostaną strącone do tak zwanego Punktu Nemo. Jest to niezamieszkały region w południowej części Oceanu Spokojnego odległy od najbliższego lądu o prawie 2700 kilometrów. Punkt Nemo to najbardziej niedostępne miejsce na Ziemi i zarazem prawdziwe oceaniczne cmentarzysko kosmicznych wraków. Pierwsze zostały strącone tam na początku lat 70., a do tej pory swój żywot zakończyło tam ponad 260 różnego rodzaju statków kosmicznych, sond itp.