Obecnie przyzwyczailiśmy się już do startujących bardzo często Falconów 9, a wszyscy skupiają swoją uwagę na Starshipie, jednak zanim w ogóle powstała jego koncepcja firma Elona Muska przeszła długo i dość wyboistą drogę, do osiągnięcia statusu lidera w prywatnym sektorze lotów kosmicznych. Przeprowadzono mnóstwo testów, w których zniszczona została całkiem pokaźna liczba rakiet wartych miliony dolarów.

Jak więc wyglądały początki SpaceX i ich pierwsze rakiety? 

Dzięki funduszom uzyskanym ze swoich poprzednich projektów Elon Musk założył Space Exploration Technologies Corporation, w skrócie SpaceX w roku dwa tysiące drugim. Nie, nie przesłyszeliście się, od momentu założenia firmy przez Elona, minęło już okrągłe dwadzieścia lat.

Na początku było to zaledwie kilkadziesiąt osób, dziś zatrudnionych jest już niemal dziesięć tysięcy pracowników. Od samego początku postawiono na budowę rakiet kosmicznych, które miałyby znacząco zmniejszyć koszty wynoszenia różnego rodzaju ładunków w przestrzeń kosmiczną. Z założenia rakiety miały być odzyskiwane i wykorzystywane wielokrotnie, a także produkowane seryjnie przy użyciu sprawdzonej i tańszej technologii. Jak okazało się lata później, te dwa proste założenia miały całkowicie odmienić stan rzeczy w zdominowanym przez państwowe agencje kosmiczne sektorze kosmicznym.

 

Falcon 1

Pierwszą opracowywaną przez SpaceX rakietą był Falcon 1. Pierwsza w historii rakieta nośna na paliwo ciekłe wyprodukowana przez firmę prywatną. Nazwa Falcon pochodzi podobno od słynnego Falcona Millenium z Gwiezdnych Wojen. Jej zaprojektowanie i zbudowanie trwało ponad trzy lata i pochłonęło łącznie około dziewięćdziesiąt milionów dolarów. Przeznaczeniem Falcona 1 były loty na niską orbitę o możliwie jak najniższych kosztach, pierwszy stopień rakiety miał być używany wielokrotnie, jednak w żadnym z pięciu startów nie udało się go odzyskać. Na to trzeba było poczekać jeszcze kilka lat. Pomimo to, pierwszy Falcon i tak był w tamtym okresie najtańszą rakietą nośną na świecie, koszt jej wystrzelenia wynosił wówczas niecałe osiem milionów dolarów.

Falcon 1, tak jak i jego późniejsi następcy posiadał system nazywany hold-before-release, który spotyka się na przykład w samolotach, jednak wśród rakiet nie był zbyt popularny. Polega to na tym, że warta kilka milionow dolarów rakieta nie startuje od razu po uruchomieniu głównego silnika, ale jest na chwilę wstrzymywana. Wszystko po to, aby upewnić się, że silnik i układ paliwowy działają prawidłowo. Jeśli wszystko idzie zgodnie z planem wtedy następuje zwolnienie rakiety. Jeśli jednak okaże się, że wykryty zostanie jakiś błąd, następuje automatyczne wyłączenie silników, wypompowanie paliwa i start zostaje przerwany.

 

W obecnych czasach specyfikacja Falcona 1 już raczej nie imponuje, ale wtedy był to prawdziwy przełom i zarazem pierwsza rakieta należącą do prywatnej firmy, która dotarła na orbitę i nawet umieściła tam niewielkiego satelitę RazakSAT. Wymiary Falcona, to nieco ponad dwadzieścia jeden metrów wysokości, metr siedemdziesiąt średnicy, waga trzydzieści osiem i pół tony, a udźwig na niską orbitę okołoziemską wynosił zaledwie pięćset siedemdziesiąt kilogramów, dla porównania obecnie najmocniejszy wariant czyli Falcon Heavy może pochwalić się zdolnością do wyniesienia na orbitę ładunku o masie sześćdziesięciu trzech ton.

Falcon 1 miał zaliczył łącznie pięć startów startów.

Pierwszy dwudziestego czwartego marca dwa tysiące szóstego roku, a ostatni czternastego lipca dwa tysiące dziewięć. Początki nie były łatwe i trzy pierwsze starty zakończyły się niepowodzeniem, rakiety nie osiągały orbity i ulegały zniszczeniu.  Ostatnie dwa starty były już udane, chociaż ani razu nie udało się odzyskać rakiety, jak to z początku zakładano, ale tak czy inaczej przez te kilka lat prac SpaceX nabrało rozpędu i zyskało całą masę doświadczenia niezbędnego do kontynuowania prac i rozwoju przyszłych projektów.

Falcon 9

Po sukcesie swojej pierwszej rakiety SpaceX szybko spotkało się z rosnącym zainteresowanie innych firm, a także kosmicznych agencji rządowych poszukujących ciężkiej rakiety nośnej do wynoszenia na orbitę swoich ładunków. Pracowano też nad nieco ulepszoną wersją Falcon 1-e, której zadaniem miało być umieszczanie na niskiej orbicie niewielkich satelitów. Wstępnie planowano, że wystartuje w roku dwa tysiące jedenastym, jednak nigdy do tego nie doszło, a prace nad nią porzucono na rzecz znacznie większego Falcona 9. Skąd ten przeskok w numeracji? Chodzi tu po prostu o liczbę silników, które napędzają rakietę.

 

Falcon 9 to seria dwustopniowych rakiet nośnych, których przeznaczeniem jest wynoszenie na orbitę misji bezzałogowych, w ostatnich latach szczególnie często służy do umieszczania na orbicie satelitów sieci Starlink oraz do przeprowadzania misji załogowych do ISS. Obecnie jest to jedyna rakieta, która po wykonanej misji jest w stanie wrócić na Ziemię, wylądować i wystartować ponownie, rzecz jasna nie tak od razu, najpierw musi wrócić do hangaru, przejść przegląd techniczny, odpowiednie testy itp. Zazwyczaj pierwszy stopień rakiety jest gotowa do ponownego użytku po około trzech tygodniach. Nie znamy dokładnej liczby Falconów 9, które posiada obecnie SpaceX, ale szacuje się, że jest ich ponad dwadzieścia. Z czego rekordzistki latały już na orbitę nawet kilkanaście razy.

Falcon 9 v1.0

Z czasem powstało kilka kolejnych wariantów, jednak pierwotna konstrukcja Falcona 9 została ukończona w kwietniu dwa tysiące siódmego roku, a do pierwszego wielokrotnego odpalenia silników doszło w styczniu dwa tysiące ósmego roku. Cały ten rok upłynął na pracach nad silnikami, a w styczniu dwa styczniu dwa tysiące dziewięć Falcon 9 v 1.0 pojawił się na przylądku Canaveral w pozycji pionowej. Wszyscy odliczali już miesiące do pierwszego startu, który miał nastąpić pod koniec roku, jak się jednak okazało, na ten moment trzeba było poczekać jeszcze półtora roku. W końcu czwartego czerwca dwa tysiące dziesiątego roku, po kilku latach prac, które pochłonęły ponad trzysta milionów dolarów Falcon 9 wystartował wynosząc na orbitę model kapsuły Dragon. Wersja 1.0 ma swoim koncie łącznie pięć startów.

Jej pierwszy stopień zasilało dziewięć silników Merlin 1C. Jest to przystosowany do wielokrotnego użytku, jednokomorowy silnik, napędzany mieszaniną ciekłego tlenu i nafty RP-1 czyli Rocket Propellant 1, jest to specjalna odmiana wysoko rafinowanej nafty, podobna do paliwa lotniczego, która używana jest właśnie jako paliwo rakietowe. Przystosowany jest do wielokrotnego użytku. Dziewięć silników pierwszego stopnia dawało łącznie siłę ciągu o wartości 4,94 MN.

Drugi stopień pierwszej wersji Falcona 9, był konstrukcyjnie niemalże kopią pierwszego stopnia. Z tą różnicą, że był znacznie od niego krótszy i zasilany pojedynczym silnikiem Merlin 1C Vacuum przystosowanym jak sama nazwa mówi, do pracy w próżni. Drugi Stopień wyposażony był również w system sterowania reakcyjnego RCS składający się z czterech niewielkich silniczków Draco. Taki system pozwala na sterowanie położeniem w przestrzeni lub nieduże zmiany prędkości. Jest to szczególnie ważne podczas wykonywania precyzyjnych manewrów jak np. dokowanie, zmiana położenia przed wejściem w atmosferę czy utrzymywania się na orbicie.

Cała konstrukcja była już znacznie większa i potężniejsza niż Falcon 1. Rakieta miała średnicę ponad trzech i pół metra, wysokość równą pięćdziesiąt cztery metry i dziewięćdziesiąt centymetrów i masę trzystu trzydziestu trzech ton. A jej udźwig na niską orbitę okołoziemska sięgał prawie dziesięciu ton.

Było to ogromnym przeskokiem w porównaniu do niecałych sześciuset kilogramów ładunku, który na orbitę mógł wynieść pierwszy Falcon. Koszt wyniesienia kilograma ładunku na orbitę zmalał ponad czterokrotnie, do zaledwie pięciu tysięcy dolarów za kilogram. Ale niestety, ani razu nie udało się  wylądować i odzyskać pierwszego stopnia. Na to trzeba było jeszcze trochę poczekać, a przy okazji zniszczyć całkiem sporo rakiet.

Dość szybko, bo już w maju w dwa tysiące dwunastego roku SpaceX ogłosiło, że powstaje nowa wersja rakiety – Falcon 9 v1.1. Jej pierwszy start odbył się pod koniec września rok później. Czym różniła się od od wersji 1.0? Zastosowano tu usprawnione silniki Merlin 1D, które dysponowały lepszymi osiągami, znacznie zwiększając możliwości rakiety i jej udźwig, który wzrósł do ponad trzynastu ton.  Rakieta również znacząco też urosła, bo o prawie piętnaście metrów i wyglądała już jak te Falcony, które znamy dziś. Jej wysokość to sześćdziesiąt osiem metrów i czterdzieści centymetrów, a masa startowa to nieco ponad pięćset ton. Rakieta odbyła w sumie piętnaście startów z czego tylko jeden był nieudany. Ostatecznie wyszła z użytku siedemnastego stycznia dwa tysiące szesnastego roku, kiedy to nastąpił jej ostatni start, a później została zastąpiona nową, ulepszoną wersją rakiety. Falcon 9 v1.1 pozwolił SpaceX znacząco usprawnić proces lądowania i odzyskiwania pierwsze stopnia. Oczywiście potrzebnych było wiele prób, na początku rakieta miała po prostu za zadania wodować w wyznaczonym miejscu na oceanie. Pierwsze udane lądowanie udało się przeprowadzić dopiero przy użyciu rakiety Falcon 9 FT czyli Full Thrust.

Była to kolejna generacja rakiet z rodziny Falcon 9, znane również pod nazwą Falcon 9 v1.2. Wprowadzono w niej liczne zmiany konstrukcyjne wynikające z doświadczeń zdobytych przy poprzednich startach. Powiększone zostały między innymi zbiorniki paliwa, wzmocniono podpory oraz strukturę kadłuba. W stosunku do poprzedniej wersji urosła o kolejne półtora metra i wyposażona została w usprawnione, mocniejsze silniki Merlin 1D, ich liczba jednak nie uległa zmianie.

Pierwsze udane lądowanie i odzyskanie pierwszego stopnia rakiety

Pamiętny dzień nadszedł dwudziestego drugiego grudnia dwa tysiące piętnastego roku, kiedy to  odbył się start pierwszego egzemplarza tego modelu. Celem misji było wyniesienie na orbitę satelitów Orbcom, a później po raz pierwszy w historii udało się z powodzeniem wylądować na specjalnie do tego celu przygotowanym lądowisku „Landing Zone 1”, w skrócie LZ1 znajdującym się na przylądku Canaveral. Był to pierwszy raz, gdy SpaceX wreszcie udało się odzyskać  pierwszy stopień ich flagowej rakiety nośnej.

Na kolejny sukces nie trzeba było długo czekać, niecałe pół roku później, dokładnie ósmego kwietnia dwa tysiące szesnastego roku  Falcon 9 FT wyniósł na orbitę zaopatrzeniowy statek Dragon z misją do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, ale nie to było najważniejsze. W drodze powrotnej pierwszy stopień rakiety z powodzeniem wylądował na autonomicznej barce o nazwie “Of Course I Still Love You”, która znajduje się na Pacyfiku i służy jako lądowisko dla Falconów wystrzelonych z bazy sił kosmicznych USA w Vandenbergu.

 

Falcon 9 Block 5

Kolejnym etapem ewolucji rakiet z rodziny Falcon 9 jest wersja Block 5. Została ona zapowiedziana przez Elona w październiku dwa tysiące szesnastego roku. Doświadczenia z kilkudziesięciu startów wykonanych przez wcześniejsze wersje Falconów pozwoliły inżynierom SpaceX na wprowadzenie wielu drobnych, ale niezwykle istotnych ulepszeń, dzięki czemu pierwszy człon rakiety może być używany ponownie co najmniej dziesięć razy. Poprawiono konstrukcję nóg do lądowania oraz zwiększono ciąg, co przełożyło się też na zwiększenie udźwigu na niską orbitę do prawie dwudziestu trzech ton. Tym samym SpaceX po raz kolejny udało się zmniejszyć koszt wyniesienia ładunków w przestrzeń kosmiczną. Pierwszy lot tej wersji rakiety odbył się jedenastego maja dwa tysiące osiemnastego roku i latają one cały czas aż do dnia dzisiejszego.

 

Falcon 9 block 5 był również użyty w misji Crew Dragon Demo-2, która to była pierwszą misją załogową realizowana dla NASA w całości przez firmę prywatną. Oprócz tego był to pierwszy załogowy lot kosmiczny z terytorium USA od czasu programu wahadłowców i ostatniej misji promu STS-135 w roku dwa tysiące jedenastym.

Falcon Heavy

Najmocniejszym wariantem rakiet z całej rodziny jest natomiast Falcon Heavy. To super ciężka rakieta nośna, wyposażona w dwa dodatkowe, boczne boostery. Program budowy rakiety Falcon Heavy został ogłoszony publicznie przez Elona Muska jeszcze w roku dwa tysiące jedenastym, wtedy hucznie zapowiadana, że pierwszy start odbędzie się dwa lata później, jednak z różnych względów termin ten wielokrotnie przekładano. Było to głównej mierze spowodowane niezbyt dużym zainteresowaniem ze strony potencjalnych klientów komercyjnych, nie było akurat zapotrzebowania na na rakiety nośne o tak dużej mocy. Innym powodem było też skoncentrowanie skoncentrowanie w tamtym czasie wysiłków SpaceX na próbach doprowadzenia do odzyskiwania pierwszego stopnia Falcona 9, modernizacji silnika Merlin 1 i na pracach nad załogową wersją statku Dragon 2.

Falcon Heavy to połączenie aż trzech pierwszych stopni Falcona 9.

W bocznych członach jedyna zmiana to zainstalowane na szczycie owiewki, z kolei ten środkowy został bardziej zmodyfikowany i znacznie wzmocniony. W związku z tym przy starcie rakiety równocześnie pracuje dwadzieścia siedem silników Merlin 1D rozmieszczonych w trzech segmentach umieszczonych obok siebie, każdy po dziewięć silników. Pozwoliło to zwiększyć udźwig rakiety do ponad sześćdziesięciu ton, gdzie dotychczasowy maksymalny udźwig najmocniejszej wersji Falcona 9 to niecałe dwadzieścia trzy tony. Rakieta o takiej mocy pozwala już odbywać naprawdę odległe kosmiczne podróże, jak dajmy na to, załogowy lot na Księżyc.

 

Obecnie Falcon Heavy to wciąż najcięższa rakiet nośnych będąca w użytku i dopiero budowany przez Starship i produkowany przez NASA SLS będą miały większe możliwości. A w całej historii kosmicznego podboju tylko trzy rakiety przewyższały mocą Falcona Heavy. Były to:

  • legendarny Saturn V z księżycowego programu Apollo,
  • radziecka rakieta Energia, która wystartowała tylko dwa razy
  • oraz również radziecka N1, która nie miała udanych startów.

Falcon Heavy wystartował do tej pory zaledwie trzy razy, a jego pierwszy lot testowy odbył się szóstego lutego dwa tysiące osiemnastego roku z kompleksu startowego numer trzydzieści dziewięć Centrum Kennedy’ego, z którego odbywały się starty Wahadłowców Kosmicznych czy misje programu Apollo. To był ten historyczny lot, kiedy na orbitę poleciała należąca do Elona Tesla Roadster wraz ze manekinem nazwanym Starman siedzącym za kierownicą.

 

Przed startem sam Elon Musk stwierdził, że istnieje spore ryzyko niepowodzenia w tym starcie, szanse powodzenia określono na pięćdziesiąt procent. Jak się jednak okazało wszystko oprócz lądowania głównego członu przebiegło perfekcyjnie. Wszystkie elementy lotu – start, separacja rakiet pobocznych, odrzucenie osłonek, separacja głównego członu i górnego stopnia i umieszczenie Tesli na orbicie przebiegły zgodnie z planem. Oba boczne człony wróciły na Ziemię i wylądowały obok siebie w niemalże tym samym momencie, na wyznaczonych platformach. Było to pierwsze w historii lądowanie dwóch rakiet nośnych jednocześnie i wyglądało to nieco jak scena z filmu z science fiction. Jedynym niepowodzenie było lądowanie głównego członu rakiety na pływającej platformie. Powodem było wyczerpanie się mieszanki paliwa przeznaczone do rozruchu silników i zamiast trzech uruchomił się tylko jeden z nich, a rakieta uderzyła w ocean atlantycki z prędkością prawie pięciuset kilometrów na godzinę, zaledwie kilka metrów obok barki.

Starship

Falcony to rakiety, które odbyły już setki startów, są sprawdzone i niezawodne, jednak największym jak do tej pory projektem nad, którym pracuje SpaceX to oczywiście Starship. Rakieta i statek kosmiczny mające pozwolić na przeprowadzenie załogowej misji na Marsa. O Starshipie dowiedzieliśmy się po praz pierwszy we września dwa tysiące szenastego roku z prezentacji pod tytułem “Uczynienie ludzkości gatunkiem multi planetarnym” przedstawionej przez Elona na Międzynarodowym Kongresie Astronautycznym odbywającym się w Guadalajarze w Meksyku. Przedstawiona została wówczas jeszcze pod roboczą nazwę Interplanetary Transport System w skrócie ITS.

Aby była w stanie przetransportować ludzi na Czerwoną planetę, która w najlepszym położeniu oddalona jest od Ziemi o prawie pięćdziesiąt pięć milionów kilometrów, rakieta musiała spełniać szereg kryteriów. Zgodnie z pierwszą koncepcją miała być zbudowana z włókien węglowych i mieć średnicę dwunastu i wysokość stu dwudziestu dwóch metrów. Miała składać się z dwóch stopni, z których pierwszy czyli rakieta nośna miała wracać z powrotem na Ziemię, tak jak to mają w zwyczaju Falcony. Oba stopnie miały też być napędzane nowymi silnikami Raptor. Jak więc widzicie główne założenia projektu Starshipa od samego początku aż do dziś prawie nie uległy zmianie, oczywiście zaszły różnego rodzaju niezbędne zmiany konstrukcyjne, jednak główna idea, pozostała niezmieniona.

Na kolejnej edycji Międzynarodowego Kongresu Astronautycznego, w roku dwa tysiące siedemnastym Elon Musk zaprezentował światu informacje o planowanych zmianach w projekcie i postępach w pracach konstrukcyjnych. Wysokość rakiety zmniejszono ze stu dwudziestu do stu sześciu metrów, a średnicę z dwunastu metrów do dziewięciu. Zmieniła się także nazwa, która miała od tamtej pory brzmieć Big Falcon Rocket w skrócie BFR. Ciekawostką przedstawioną przez Elona na tej konferencji była wizja przyszłości, w której rakiety BFR wykorzystywane są do załogowego transportu rakietowego pomiędzy miastami. Dla przykładu, czas lotu z Londynu do Dubaju miałby wynieść w dwadzieścia dziewięć minut, a z Los Angeles do Toronto w dwadzieścia cztery.

We wrześniu rok później, podcza konferencji prasowej SpaceX poinformowało o zmianach w projekcie rakiety, silnikach Raptor i po raz kolejny zmianie uległa nazwa. Drugi stopień rakiety nazwano – Big Falcon Spaceship w skrócie BFS. Jednak chyba nie przypadła nikomu do gustu, bo już zaledwie dwa miesiące później została przemianowana na Starship, a pierwszy stopień otrzymał nazwę Super Heavy, które zostały z nami aż do dziś.

 

Testy pierwszych prototypów rozpoczęły się w roku dwa tysiące dziewiętnastym. Pierwszy z nich czyli Starhopper wyposażony był w pojedynczy silnik raptor. W lipcu tegos samego roku udało się wykonać pierwszy kilkunastometrowy podskok, a miesiąc później Starhopper wzbił się do góry na wysokość stu pięćdziesięciu metrów, a następnie przeleciał kilkadziesiąt metrów i bezpiecznie wylądował na drugiej platformie.

Po sukcesie Starhoppera, SpaceX rozpoczęło testy większych prototypów, takich które swoimi wymiarami były już zbliżone do  docelowego Starshipa. Pierwszy z nich o oznaczeniu MK1 uległ zniszczeniu podczas listopadowego testu tankowania. MK2 był jedynym egzemplarzem budowanym poza ośrodkiem w Boca Chica. Z początku plan SpaceX zakładał, że prototypy będą powstawać równolegle dwóch miejscach, aby jak najszybciej zakończyć procedury testowe, jednak ten pomysł szybko porzucono i jeszcze w listopadzie prace nad prototypem MK2 zostały przerwane, całe siły SpaceX zostały przekierowane do głównego ośrodka w Teksasie.

 

Prototyp MK3 był pierwszym, który oficjalnie został już nazwany Starshipem z oznaczeniem SN1, co oznacza nic więcej, jak po prostu “Serial Number”. W pierwszej wersji SN1 miał zostać wyposażony w trzy silniki raptor i odbyć lot na wysokość dwudziestu kilometrów ostatecznie jednak zdecydowano się wykorzystać tylko jeden silnik. Niestety tak jak poprzednik, eksplodował podczas próby tankowania zbiornika, który nie wytrzymał ciśnienia.

Po awarii SN1, jego następca czyli SN2 został zmniejszony i przeznaczony wyłącznie do przeprowadzenia testów ciśnieniowych, tym razem wszystko zakończyło się sukcesem,

SN3 był kolejnym prototypem, który miał przejść testy ciśnieniowe. Udało się to drugiego kwietnia dwa tysiące dwudziestego roku, jednak już dzień później podczas drugiej próby eksplodował. Testy ciśnieniowe zakończył dopiero prototyp SN4. Pozwoliło to przejść do następnego etapu, czyli testów statycznych z wykorzystaniem pojedynczego silnika Raptor. Po kilku bardziej lub mniej udanych próbach, rozpoczęły się przygotowania do pierwszego lotu testowego Starshipa SN5. Co prawda dwa pierwsze podejścia zostały przerwane, ale za trzecim razem i w końcu udało się wzbić w powietrze na wysokość stu pięćdziesięciu metrów i wylądować dwieście metrów dalej w wyznaczonym miejscu. Ta sama sztuka udała się niedługo później prototypowi SN6.

O SN7 nie można powiedzieć zbyt dużo ciekawego, poza tym, że była to pierwsza wersja zbudowana ze stali nierdzewnej. Była to jednak zmniejszona wersja, która była wykorzystana wyłącznie na rzecz testów ciśnieniowych, po czym została zniszczona. Dopiero kolejny prototyp SN8, był tym pierwszym pełnowymiarowym starshipem w całości wykonanym ze stali nierdzewnej. W stosunku do poprzednich wersji zaszło tu całkiem dużo, istotnych zmian. Była to również pierwsza wersja, w której zamontowane zostały trzy silniki Raptor oraz wszystkie elementy aerodynamiczne. Po zakończeniu testu statycznego z trzema działającymi jednocześnie silnikami, na szczycie Starshipa dołączony został aerodynamiczna nosek, sekcja ładunkowa, dodatkowo wymieniono jeden z silników, który ucierpiał podczas testu. Następnie w listopadzie dwa tysiące dwudziestego roku odbyły się jeszcze trzy testy statyczne.

Podczas pierwszego testu uruchomiony został jeden silnik, przy czym przetestowano procedurę zasilania go ciekłym tlenem z dodatkowego zbiornika, znajdującego się w nosie pojazdu, który miał być wykorzystywany przy lądowaniu. Drugi test miał być podobny, z tą różnicą, że z wykorzystaniem dwóch Raptorów. Niestety doszło do niespodziewanego problemu, otóż martyt, którym pokryty był beton na platformie startowej, został strzaskany przez gazy wylotowe silników i uszkodził jeden z kabli, co spowodowało, że jeden Raptor wyłączył się w niewłaściwy sposób, a ciśnienie w zbiornikach zaczęło niebezpiecznie rosnąć, co groziło wybuchem całego prototypu. Na szczęście szybko zadziałały zawory bezpieczeństwa i statek nie został uszkodzony. Silnik został wymieniony na nowy  i dwudziestego czwartego listopada przeprowadzono ostatni, trzeci test statyczny i rozpoczęto przygotowania do historycznego lotu. Pierwsza próba startu na wysokość ponad dwunastu kilometrów, odbyła się ósmego grudnia i niestety została przerwana tuż przed uruchomieniem silników. Kolejne okno startowe rozpoczęło się dzień później. SN8 wystartował, osiągając planowany pułap dwunastu i pół kilometrów. Na tej wysokości silniki zostały wyłączone i używając silniki manewrowe Starship przechylił się o dziewięćdziesiąt stopni. Ułożył się równolegle do Ziemi, a następnie zaczął powoli opadać. Tuż przed samym lądowaniem znów przyjął pozycję pionową. Był to pierwszy raz, gdy statek o takich rozmiarach wykonał manewr Bellyflop symulując wchodzenie w atmosferę w przyszłości. Niestety nie udało się wylądować, podczas lądowania silniki nie zadziałały tak jak trzeba i Starship SN8 roztrzaskał się o płytę lądowiska.

 

Kolejny prototyp SN9 miał powtórzyć prawidłowy lot swojego poprzednika z tą różnicą, że tym razem miał wylądować w całości. SpaceX musiało dwukrotnie przekładać ze względu na to, że FAA czyli Federalna Administracja Lotnictwa nie wydała pozwolenia na start.  Ostatecznie lot odbył się drugiego lutego dwa tysiące dwudziestego pierwszego roku. Sam lot przebiegał pomyślnie do ostatnich sekund. Niestety chwilę przed podejściem do lądowania widać było, że silniki nie pracują tak jak powinny, SN9 nie przyjęła pionowej pozycji i z dużą prędkością uderzyła o Ziemię wybuchając w spektakularnej kuli ognia.

W tym samym czasie z hangaru wystawiono rakietę z numerem SN10, po raz pierwszy w historii można więc było podziwiać dwa gotowe prototypy oczekujące na swój start. SN10 był tym, który w końcu wylądował, co prawda był lekko przechylony, ale nie roztrzaskał się o Ziemię jak poprzednicy. Niestety, gdy wszyscy myśleliśmy, że powoli można już rozpoczynać świętowanie, osiem minut po lądowaniu wybuchł pożar i rakieta eksplodowała.

 

SN11 leciał w gęstej mgle, sam lot i manewr bellyflop był praktycznie niewidoczne. Jak poinformował Elon Musk, stosunkowo nieduży wyciek metanu spowodował pożar jednego z silników Raptor, który uszkodził Starshipa uszkodził, powodując zapłon i eksplozję jeszcze w powietrzu, podczas drogi powrotnej. Zobaczyliśmy więc wyłącznie szczątki rakieta spadające z nieba w gęstej mgle.

Następny w kolejności do lotu był prototyp SN15. Jego lot odbył się piątego maja dwa tysiące dwudziestego pierwszego roku, dokładnie w sześćdziesiątą rocznicę pierwszego załogowego lotu kosmicznego Stanów Zjednoczonych, suborbitalnego lotu odbytego przez legendarnego astronautę NASA Alana Sheparda. Po wielu wcześniejszych nieudanych próbach, nadzieje były ogromne i faktycznie tym razem SpaceX nie zawiodło. SN15 prawidłowo wzniósł się na wysokość dziesięciu kilometrów, wykonał bellyflopa i bezpiecznie wylądował unikając eksplozji. Wybuchł co prawda niewielki pożar, który został ugaszony w niecałe dwadzieścia minut.

Był to ostatni test przeprowadzony w tej formie, kolejny start będzie to już pełnowymiarowy Starship, czyli statek zamontowany na szczycie siedemdziesięcio metrowego boostera Super Heavy. Po połączeniu Starship jest najwyższą rakietą w historii i osiąga wysokość stu dwudziestu metrów, a jego udźwig na orbitę ma wynieść na niską orbitę ładunek o łącznej wadze stu ton. Pierwszy start miał odbyć się jeszcze w grudniu tego roku, niestety jak poinformował Elon Musk nie uda się przeprowadzić go tak szybko, jak wszyscy byśmy tego chcieli i zanim największa rakieta zbudowana przez człowieka poleci na orbitę po raz pierwszy trzeba będzie jeszcze trochę poczekać.