Zobacz odcinek:
Najnowsze badania prowadzone przez naukowców ze znajdującego się w Australii Uniwersytetu w Curtin oraz szkockiego Uniwersytetu w Glasgow wykazały, że prawdopodobnie Słońce może być jednym z pierwszych źródeł wody na naszej Planecie.
Pojawienie się wody na Ziemi przez dekady pozostawało naukową tajemnicą.
Naukowcy z całego świata szukali różnych źródeł, proponowali różne teorie. Ta najbardziej popularna zakłada, że większość wody przybyła tu w końcowych etapach formowania się planety i pochodzi z asteroid typu C, które obecnie zaobserwować możemy w okolicach Jowisza, Saturna oraz w dalszych rejonach Układu Słonecznego. Zgodnie z tą teorią, asteroidy typu C są uderzającymi w Ziemię meteorytami chondrytowymi. Jest to szczególny typ meteorytów, które zawierają sporą ilość minerałów posiadających wodę.
Przeprowadzone analizy izotopowe wykazały, że w pewnych przypadkach stosunek wodoru do deuteru zawartego w odnalezionych meteorytach chondrytowych jest częściowo identyczny, jak w wodzie na Ziemi. Niestety, bywa też tak, że woda ma ten stosunek zupełnie inny. Jak wyjaśnił współautor badania Phil Bland, dyrektor Centrum Nauki i Technologii Kosmicznych Uniwersytetu Curtin, oznacza, to że źródeł wody musi być więcej niż jedno.
Wygląda na to, że oprócz meteorytów część wody na naszej planecie mogła powstać na skutek oddziaływania naładowanych cząstek, emitowanych z atmosfery Słońca miliardy lat temu. Naukowcy odkryli, że wiatr słoneczny, składający się z naładowanych cząstek ze Słońca, w dużej mierze zbudowanych z jonów wodoru, tworzył wodę na ziarnach pyłu, które były przenoszone przez asteroidy. Tłumaczyłby to, w jaki sposób ciecz mogła znaleźć się na Ziemi.
Rozważano na temat tego, czy wiatr słoneczny może prowadzić do powstawania wody na obiektach o dużej zawartości krzemianów.
Takie eksperymenty prowadzone były w warunkach laboratoryjnych i jak się okazało, lotne jony wodoru znajdujące się w wietrze słonecznym reagują z minerałami krzemianowymi, a na skutek tych oddziaływań powstaje pewien produkt uboczny – jest nim jak się już pewnie domyślacie, woda.
Badacze skierowali więc swój wzrok w kierunku asteroid typu S. Jest to druga pod względem liczebności grupa planetoid, po typie C. Szacuje się, że typ S stanowi około 17% całej populacji planetoid w Układzie Słonecznym. Zawierają one duże ilości krzemu lub krzemianów, stąd też wywodzi się ich nazwa – typ S – od symbolu krzemu, czyli Si. Jedną z ich najznamienitszych przedstawicielek jest asteroida Itokawa, i tak się akurat składa, że mamy dostępne próbki materiału z jej powierzchni.
Itokawa odkryta została 26 września 1998 roku przez jedną z najważniejszych osób w historii japońskiego programu kosmicznego – Hideo Itokawę. Asteroida należy do tzw. grupy Apolla i jest teoretycznie obiektem, który może zagrażać Ziemi. Cały czas znajduje się na stworzonej przez NASA liście PHA, czyli Potentially Hazardous Asteroids. Są to obiekty, które poruszając się po orbitach wokół Słońca przecinają przy okazji orbitę, po której porusza się Ziemia lub mogą znaleźć się w jej okolicach. W 2005 roku dotarła do niej sonda Hayabusa, udało jej się aż dwa razy wylądować na powierzchni asteroidy i pobrać próbki. Co ciekawe, podczas obu lądowań występowały problemy techniczne i naukowcy nie byli pewni, czy jakikolwiek materiał udało się w ogóle zebrać. Potrzeba było aż pięciu lat zanim kapsuła powrotna sondy dotarła do nas z powrotem. Na szczęście po otwarciu pojemnika okazało się, że zawierał on półtora tysiąca drobinek pyłu z powierzchni Itokawy.
Będąc już w posiadaniu unikatowych próbek, naukowcy mieli więc okazję do przeprowadzenia drobiazgowej analizy pyłu z asteroidy bogatej w krzemiany. Przebadali je atom po atomie i ustalili, że jony wodoru obecne w wietrze słonecznym, mogły połączyć się z atomami tlenu znajdującymi się w drobinkach pyłu. Po przeskalowaniu, doszli do wniosku, że w jednym metrze sześciennym planetoidy może znajdować się około 20 litrów wody.