Od niecałych dwóch lat na Marsie znajduje się pierwszy i jedyny nieamerykański łazik, a konkretnie chiński łazik Zhurong, którego misja zdaje się właśnie dobiegać końca.
Zhurongu, co się stało?
Jeszcze do niedawna jedynym krajem, któremu udało się posadzić na Marsie łazik były Stany Zjednoczone. Pod tym względem biją na głowę agencje kosmiczne z całego świata, bo aż pięć razy udało im się bezpiecznie dostarczyć urządzenia badawcze na powierzchnię Czerwonej Planety. Już w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym siódmym roku dotarł tam Sojourner, potem Spirit, Opportunity, Curiosity oraz ostatni, Perseverance.
W końcu w lipcu dwa tysiące dwudziestego roku do wyścigu dołączył chiński łazik Zhurong, nazwany na cześć mitycznej postaci z chińskiego folkloru utożsamianej z ogniem i światłem. Co ciekawe, imię to zostało mu nadane przez ponad pół miliona głosujących w sondzie internetowej, którzy zdecydowali, że właśnie Zhurong najlepiej oddaje determinację Chińczyków w dążeniu do odkrywania tajemnic kosmosu. Po kilku miesiącach lotu, Zhurong odłączył się od sondy Tianwen-1 i bezpiecznie wylądował na Marsie, by rozpocząć eksplorację.
Lądownik, w którym się znajdował, osiadł na równinie Utopia Plantita w okolicy północnego bieguna dokładnie czternastego maja dwa tysiące dwudziestego pierwszego roku. Obszar ten wybrano ze względu na większe prawdopodobieństwo znalezienia tam dowodów istnienia ogromnego oceanu sprzed miliardów lat, który najprawdopodobniej właśnie tam się znajdował. Początkowo czas misji podstawowej łazika planowany był na dziewięćdziesiąt marsjańskich dni, zwanych solami, jednak po tym czasie wszystkie jego komponenty wciąż działały bez zarzutu, dlatego zespół inżynierów operujących robotem zdecydował o kontynuacji misji.
Sonda Tianwen-1 orbitująca wokół Marsa codziennie przelatuje nad łazikiem, odbierając od niego dane i przekazując mu kolejne polecenia z Ziemi. Jego praca nie różni się zbytnio od zadań typowego międzyplanetarnego badacza – Zhurong zbiera próbki skalne, analizuje je i wykonuje zdjęcia Marsjańskiego krajobrazu. Mierzy siłę pola magnetycznego, temperaturę, względne ciśnienie i prędkość wiatru. Ma także wbudowany mikrofon, którym nagrywa dźwięki marsjańskiej pogody. Oprócz tego został wyposażony w radar, który emituje fale radiowe o zmiennych częstotliwościach, dzięki czemu może badać strukturę Marsa od trzech do nawet stu metrów pod powierzchnią. Jak to działa? Sygnały radiowe odbite od materiału skalnego ujawniają rozmiar cząsteczek i ich zdolność do przewodzenia ładunku elektrycznego; silniejsze sygnały zwykle oznaczają większe obiekty.
Łazikowi udało się wykryć pewien ciekawy schemat, wskazujący na obecność warstw o różnej wielkości skał. Najprawdopodobniej był to wynik występowania w tym obszarze nagłych powodzi, które ponad trzy miliardy lat temu przyniosły ze sobą warstwę osadu i tym samym zapisały w skałach historię obecności wody na Marsie. Według chińskich badaczy, wierzchnia warstwa utworzyła się jakieś półtora miliarda lat temu na skutek aktywności lodowców. Jej zdolność do przewodzenia prądu sugeruje, że nie mogła powstać w wyniku aktywności wulkanicznej. Jednak radar nie pokazuje wszystkiego, pozwala jedynie ukazać ukształtowanie warstw skalnych, ale nie ich skład. Nie odróżnia także skał od na przykład lodu, do tego potrzebne są analizy próbek, dlatego badacze nie stawiają jeszcze ostatecznych wniosków a jedynie hipotezy i czekają na dalsze wyniki eksploracji.
Po roku pracy, w maju ubiegłego roku, Zhurong został wprowadzony w stan czuwania, aby przetrwać okres zmniejszonej ilości światła słonecznego podczas marsjańskiej zimy, która w przeliczeniu na czas ziemski trwa aż sześć miesięcy.
Tam, gdzie znajduje się łazik, temperatury w tym czasie sięgają nawet minus stu stopni Celsjusza, dlatego chińscy inżynierowie zaprojektowali go tak, by był jak najbardziej odporny na zimno, ale też burze pyłowe, które uśmierciły już łazik Opportunity a niedawno także lądownik Insight. Panele słoneczne zasilające urządzenie zostały wykonane ze specjalnego materiału, który utrudnia zatrzymywanie się pyłu. Do tego potrafią śledzić położenie Słońca tak, aby zmaksymalizować absorpcję promieni słonecznych. Oprócz tego Zhurong jest w stanie oszczędzać energię, zmieniając tryb pracy podczas wietrznej pogody. Niestety, zdaje się, że wszystkie te wysiłki poszły na marne.
Jak donoszą chińskie media, od połowy grudnia inżynierowie nie są w stanie wyprowadzić łazika ze stanu czuwania. Prawdopodobnie jego panele słoneczne są pokryte warstwą pyłu uniemożliwiającą ponowne włączenie wszystkich instrumentów, w tym tych potrzebnych do odbierania sygnałów z Ziemi.
Sonda Tianwen-1 także nie odpowiada na komendy a zespół kontroli naziemnej napotyka na problemy z pobieraniem z niej danych. Z niewiadomych przyczyn oba urządzenia utraciły zdolność komunikacji z Ziemią. Jednak to, że misja w ogóle doszła do skutku już stanowi wielki sukces dla Chińskiej Agencji Kosmicznej. Było to pierwsze udane dostarczenie sondy na orbitę Marsa, wystrzelenie lądownika i w końcu pierwsza misja badawcza łazika, który nie był częścią misji prowadzonej przez Stany Zjednoczone. Chociaż w kosmicznym wyścigu o dominację Chiny wciąż są daleko za USA, to cały czas robią postępy i nie zanosi się, aby miały w nich poprzestać. Misja łazika Zhurong i sondy Tianwen-1 to duży krok w historii podboju Marsa, na razie przez łaziki a wkrótce być może także przez ludzi.