Zawieszona pod spadochronami kapsuła przeznaczona dla astronautów (póki co jeszcze bez astronautów) wykonała w niedzielę perfekcyjny manewr wodowania na Pacyfiku, kończąc tym samym misję księżycową NASA Artemis I. Koniec lotu testowego bez załogi zbiegł się akurat z 50. rocznicą lądowania Apollo 17 na Księżycu, kiedy to po raz ostatni chodzili tam astronauci NASA.

Program Artemis jest następcą programu Apollo, a po latach opóźnień i rosnącej cenie nowa rakieta SLS i statek kosmiczny Orion, które zabiorą astronautów z powrotem na Księżyc, nie zawiodły oczekiwań. Operatorzy misji mają więc powody do zadowolenia.

To była trudna misja, ale zakończyła się pełnym sukcesem – powiedział podczas konferencji prasowej po wodowaniu, kierownik misji Artemis Mike Sarafin z NASA

Wyprawa w kierunku Księżyca zakończyła rok pełen spektakularnych sukcesów NASA. Nie zapominajmy, że Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba, który wystartował niecały rok temu, zaczął już regularnie dostarczać nam zapierające dech w piersiach zdjęcia kosmosu. We wrześniu z pomocą misji DART pokazano, że celowe uderzenie w asteroidę może ochronić Ziemię w przyszłości. Jeśli okazałoby się, że jakaś planetoida znajduje się na kursie kolizyjnym z Ziemią, to mamy już pierwsze doświadczenia i nie jesteśmy już tak bezbronni jak kiedyś. A teraz kończymy rok pierwszym startem potężnej rakiety nośnej SLS oraz idealnym wodowaniem Oriona.

 

W niedzielę, tuż po południu lokalnego czasu kapsuła Orion – w której astronauci będą siedzieć podczas przyszłych lotów – ponownie weszła w ziemską atmosferę z prędkością niemal czterdziestu tysięcy kilometrów na godzinę. Był to ostatni główny cel misji: przetestowanie techniki wchodzenia w atmosferę znanej jako skip-reentry.

Polega to na tym, że statek kosmiczny najpierw uderza w grubsze części atmosfery, odbija się od nich, a a następnie dokonuje ponownego wejścia, naukowcy porównują to do płaskiego kamienia, który odbija się od powierzchni wody.

Skip-reentry pomoże Orionowi wylądować bliżej wybrzeża Stanów Zjednoczonych, gdzie ekipy ratownicze będą czekać na sprowadzenie statku kosmicznego z powrotem na ląd. W przyszłości, gdy na pokładzie Oriona będą już lecieć astronauci, dokładność lądowania naprawdę pomoże nam szybko odzyskać załogę i zmniejszy liczbę zasobów, które będziemy potrzebować do stacjonowania na Oceanie Spokojnym, w oczekiwaniu na ich powrót – powiedział Chris Madsen, kierownik zespołu naprowadzania, nawigacji i kontroli Oriona.

Zgodnie z oczekiwaniami nastąpiły dwie przerwy w komunikacji ze statkiem, tutaj winne była ogromna temperaturę wynikająca z prędkości z jaką Orion wchodził w atmosferę. Wytworzyło to naładowane elektrycznie gazy, które zablokowały sygnały radiowe. Przed i po przerwach w dostawie energii wideo na żywo z okna Oriona pokazywało imponujące widoki powiększającej się Ziemi.

O godzinie 12:40 lokalnego czasu kapsuła osiadła z prędkością 32 km/h na Oceanie Spokojnym u wybrzeży meksykańskiego półwyspu Baja. Ekipy ratownicze  na pokładzie USS Portland napotkały jednak ciężkie warunki. Doświadczyły silnych wiatrów i wzburzonych mórz z falami o wysokości od czterech do pięciu stóp.

Przez kilka następnych godzin ekipy ratunkowe pracowały nad wyciągnięciem Oriona z wody. Teraz jest już w drodze powrotnej do Centrum Kosmicznego im. Johna Kennedy’ego na Florydzie gdzie przejdzie szczegółową inspekcję.

Poniżej pełna relacja z wczorajszego wodowania